Zarybiamy sandaczem
Jeszcze nie swoim, a kupionym, ale to tylko kwesta czasu. Wcale nie za długiego, bo w chwili, kiedy piszę te słowa to zaledwie kilka dni. No, ale od początku. W ostatnim tygodniu maja ichtiolodzy, pracownicy Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Szczecinie i oczywiście, jak zawsze niezawodni członkowie kilku naszych kół wpuszczali do naszych wód narybek letni sandacza. Jeśli ktoś nigdy jeszcze tak małych rybek z bliska nie widział to warto zajrzeć do zdjęć. Dość powiedzieć, że ma mniej więcej jedną trzecią długości palca męskiej dłoni i jest jeszcze – przynajmniej w części przezroczysty. Wpuszczaliśmy do w dwóch partiach. Stu trzydziestu tysięcy oraz siedemdziesięciu tysięcy sztuk. Jak łatwo policzyć 200 tysięcy małych sandaczyków trafiło do Odry, ale też do 11 jezior. Pluskają się teraz w jeziorach Koprowo, Żółcińskie, Kołczewo, Ostrowo, Piaski k. Wolina,
Rokity, Czarne, Trzygłowskie, Trzcińskie, Sierakowskie i Kościuszki. Ci, którzy pilnie śledzą nasze okręgowe nowości z pewnością pamiętają, że przed tygodniem złożyłem wizytę w naszym Ośrodku Hodowlano Zarybieniowym w Goleniowie. Jego szef Marcin Klupś powiedział mi wówczas, że tarlaki sandaczy są w dwóch stawach. I właśnie z nich, już nie z zakupów, pochodzić będzie kolejna partia do zarybień letniego narybku sandaczy. Podczas tego typu zarybień członkowie lokalnych kół wędkarskich dość często pytają – a kiedy sandacze trafią do naszych jezior? Okazuje się, że to nie takie proste. Gdyby było to tylko możliwe pracownicy Okręgu z pewnością zarybiliby wszystkie. A tu klops. Są jeziora linowo – szczupakowe, są też sandaczowe. Szczupaki można wpuścić do tych drugich, ale odwrotnie jest to mało możliwe. Nie ma więc sensu wpuszczać sandaczy tam, gdzie nie ma dla nich odpowiednich warunków i nie będą się rozwijały.